Bieszczady końcem maja

Były zachody, wschody, serce z nieba, burza a w niej rachunek sumienia bo na Caryńskiej waliły pioruny 100m od nas, Julek z Wetlińskiej i jego imiennik koziołek.
Było wszystko jednym słowem.
A sorry tęczy nie było. Był za to gnojek w schronisku pod Rawkami co miał 4 lata a gęba się nie zamykała i inteligencja 8 latka. Nie do wytrzymania :D
Łażenie po górach to dla mnie rzecz święta 
Uwielbiam
Kocham
Pragnę














Komentarze